sie 26 2004

Po zakupach... ledwo żywa...


Komentarze: 1

W tym tygodniu na zakupach po raz drugi... Ugh... było ciężko. Najpierw pół godziny mama siedziała w przychodzni (ja w samochodzie), bliblioteki, potem do TESCO... Było beznadziejnie, bolała mnie głowa... Gdy kupowałyśmy książki do chemi i biologi spotkałam kolesia, który był ze mna na obozie (pamiętam go, bo zawsze nosił koszulkę LP i Metallicy:P) i który obsciskiwał mnie (bez skojarzeń!!!) gdy bawilismy sie w taką beznadziejną gre (kółeczko, każy łapie za uda osobe przed sobą, potem drugą i trzecią... ledwo udało mi się przeżyć...). Zesztytów kupiliśmy tylko 10, a miałyśmy kupić 25 (dla mnie i dla brata), bo były prawie same w twardej okładce (w zeszłym roku się do nich zraziłam) to 7 zeta, albo jak w miękiej to takie brzydkie... Czyli ogólnie nic nie załatwiłam, tylko kupiłam sobie torbę, którą  tak nie wiem, jak wyregulować, żeby nie wisiała mi na tyłku... Nienawidzę zakupów! Kupowanie ciuchów DLA MNIE jeszcze może być fajne, ale nie DLA MOJEJ MAMY, nie DLA MOJEGO BRATA... Najlepiej z moją siostrą! Wtedy ewentualnie może być... Łażenie po sklepach z moją mamą to katorga, kiedy np. pół godziny zastanawia się, która herbate kupić...

misiaczek2 : :
27 sierpnia 2004, 11:28
tez juz jestem po zakupach szkolnych ;))) pozdrawiam!!

Dodaj komentarz