Archiwum 24 sierpnia 2004


sie 24 2004 Niewyspana
Komentarze: 1

Boshe... zansnęłam ok. pierwszej w nocy i wstalam przed 8 i to mnie dobiło... Albo ten pobyt na rynku (takim z warzywami itp)... Taaak, łażenie po rynku z moją mama to prawdziwe męczarnie! Szwendałam się za nią dźwigając 6 kg wiśnie (tym razem nie dla nas) i patrząć, że tu śliwki kosztują 2zł, tam 2,30zł a jeszcze gdzie indziej 3zł. I tak Chodzimy, chodzimy, aż mama kapneła się, że nie ma koszyka (to ona go niosła), więc poszłyśmy  go szukać ( i tak nie został znaleziony)... Po godzinie spędzonej na tym paskudnym rynku, z 32 rolkami papieru toaletowego w ręku wpakowałam się do samochodu... I tak kurde nic nie załatwiłam, bo w naszej bibliotece książek dla mnie nie było (połowe mam po bracie) i mama stwierdziła, że kupimy w szkole... lol... musze jeszcze zajrzeć na strone tej szkoły i luknąć o której początek roku, a sama jedwo żyje bo spałam godzinkę... właśnie tak torturuje je mama! Jeszcze muszę jechać na ten rynek w piątek!

misiaczek2 : :