Komentarze: 3
Mam szlaban na kompa...
Mam szlaban na kompa...
A jakoś tak dziwnie wyszło, bo miałam napsiac już wczoraj. Ale nieważne. We wtorek byłam u fryzjera...aaaa...ścięła mnie jak zwykle krócej niż chciałam...aaa...trudno, odrosną;) teraz musze tylko poświęcić trochę czasu na układanie ich (to niespecjalnie mi wychodzi)
Szkoła mnie dobija... och taa... To chyba moje oceny, tak mi się zdaje...
6- brak
5- WF, matma, historia, polski
4- niezliczone ilości
3- biologia, chemia
2- chemia (dzisiaj!)
1- brak
Dziewczyny z kółka teatralnego idą teraz do teatru a ja nie... "bo kto by mnie woził?" No właśnie! Nikomu jakoś nie chce się mnie wywieść do przysanku... Aaa tam, moje zycie wcale nie przedstawia się optymistycznie. I pesymistycznie też nie, o nie! Jest jak zwykle obojętne... Jak zwykle!
Znowu w trakcie powaznej rozmowy gygy się rozwaliło. Ja oczywiście zauważyłam to po 5 min. Co do wcześniejszej notki- to był chwilowy stan. Zawsze złe humory mam krótko. Przeszło mi po jakiejś godzinie. Potem czułam się jakbym nie miała rzadnego problemu i jakby wszystko mi wisiało. Przestało mi zależeć na kimś na kim mi... zalezało. Nie był dla mnie specjalnie ważny, ale tak troche. I teraz jest mi lepiej. Nie wiedze w niczym problemu. Nie jest jakoś bardzo optymistycznie, nie jest tak jak bym chciała, ale jest lepiej. I się wczoraj okazało, że nie tylko JA miałam zły humor i dla pocieszenie pewnej osoby ułożyłam razem z kuki pewne...coś....- z przymróżeniem oka.
DLACZEGO warto żyć- 7 przykazań
1. zeby nie byo nudno
2. troche dla jaj
3. i troche zeby sie sprawdzic
4. i troche zeby pocierpiec
5. zeby połazic po sklepach
5. i zeby sie pochwalic nowymi ciuszkami
6. wiele rzeczy, wystarczy pomyśleć
7. zeby inni uczyli sie na naszych bledach itp.
I wiece, że to komuś poprawiło humor? Dziwne.. ale ogólnie stwierdziłyśmy, że życie nie ma sensu. Przynajmniej my go nie odnalazłysmy. I jeszcze kurde taką ważną dla mnie rozmowe prowadziłam a tu taki zonk... Dzięki dla: MinKa (za wszystko!), Julcia (rozmowę dokończymy później albo w budzie;)), kuki (za pomoc), kasia_ef (za dzielne komencenie i pomoc;)) i dla reszty tych, którzy chcieli mnie pocieszyć czyli: Kumcia, Tyśka, .mała i pop_glamour. Aaa...jakoś dziwnie wyszło z tym pozdrawianiem :P
Moje życie się wali. No może nie AŻ wali, ale nie jest dobrze. Po pierwsze: dalej trwam w przekonaniu, że będe samotna do końca życia, albo przynajmniej do końca gimnzajum (już wole to niż "mam jeszcze czas" itp, nie potrafie tak optymistycznie). Wczoraj na basenie walnełam się nogą o drabinke. Efekt- zbity palec od lewej nogi napuchł tak, że ledwo chodze. A tak właściwie, to największe problemy mam ze sobą. Nie mam żadnego celu, albo taki: jakoś przezyć. Bez specjalnych uniesień i ciężkich upadków. Bez przyjemności i takich podobnych. Mam tylko marzenia, marzenia w które nie wierze. Już brak mi nadziei i innych takich. Ulotniły się, sama nie wiem kiedy i czemu. Tak poprostu? Jesli cały ten rok będzie tak jak teraz (tzn. nic miłego nie przynosi i nie wnosi) chyba będe miała doła. Pierwszszy raz. Bo, oczywiście, miewałam złe humory ale nie aż tak. A najgorsze jest w tym wszystkim to, że nie ma nigogo, kto mógłby mnie pocieszyć. Znaczy jest jedna osoba (wiesz, że chodzi o Ciebie), ale ja potrzebuje kogoś, kto by przytulił i powiedział "wszystko będzie dobrze". Potrzebuje prawdziwego przyjaciela.
Mama jest chora. Nie wiem dokładnie na co, ale całkiem poważnie (bo oczywiście nie o grype tu chodzi...). Dziś przy sniadaniu prosiłam o to, bym mogła usiąść przed kompem (miał być szlaban), tak samolubnie... Ona zeszła na temat sprzątania itp. a później... rozpłakała się. Mówiła, ż jest jej ciężko (chodzi o stan zdrowia), że ona zawsze się nami opiekowała, a nią nie ma kyo. Przytuliłam ją. Tak poprostu siedziałyśmy i płakałyśmy...
***
Po próbie zabandarzowania nogi, zamiast smutku pojawiło się wurzenia. Najlepiej na cały swiat.
Wstałam jak zwykle za poźno. Wszystko robiłam w pośpiechu. W połowie drogi na przystanek zorientowałam się, że nie wziełam na niemca, więc sie wróciłam. Spóźniłam sie na autobus- 10 min czekania na mrozie na nastepny. W autobusie tłoczno, jak rzadko, jeszcze kanar się pcha. Palce u nóg mi odmarzły, bo zamiast glanów założyłam trampki. Mało się na tych biednych ludzi nie zrzygałam. Gdy zmeczona dodarłam do budy i chciałam sie napić okazało się, że nie umiem obsłuiwac automatu z napojami. Tak sie zaczął mój dzien.
Ale mimo wszystko miałam dobry humor, bo snił mi się ładny sen. Bardzo ładny;)